Reminiscencje jesienne

       Jesień to krótszy dzień, kolorowe liście snujące się mgły i dymy ognisk.
Szukamy grzybów, ale też spokoju i wytchnienia po upalnym lecie.
Podwielickie okolice to zieleń, to lasy zachęcające by przygarnąć choć na trochę tego cichego, kolorowego dobra. Zawitaliśmy grupą do zaprzyjaźnionej wiejskiej zagrody, by pod 90 letnim okapem domu z bali posiedzieć przy herbacie wzmocnionej jak na górali przystało i posilić skołatane miejskim gwarem dusze opieczoną na ognisku kiełbaską. Chrustu jeszcze miejscowi nie wyzbierali zupełnie, więc i dla nas wystarczyło. Na zagrychę były wyrosłe na tej stromej ziemi ogórki, pomidory i ziemniaki uduszone w starej babcinej brytfance i chleb razowy upieczony przez naszą aktywistkę plenerowych spotkań Julię.
Każdy uczestnik co chwilę wyciągał z plecaka przyniesione specjały, na stole rosła piramida jadła, napitków, ciast i dóbr wszelakich. I tak siedzielibyśmy, gdyby nie zapadający zmierzch, któremu zaczęły towarzyszyć padające z nieba krople deszczu.
A deszcz więcej niż nas ,uradował ziemię czekającą na wodę od wielu dni.
Jesień jeszcze długa przed nami, więc do miłego…