Wycieczka do Zakopanego

              Wreszcie otworzyło się niebo dla nas spragnionych słońca i ciepła.
Pojechaliśmy sporą grupą do Zakopanego. Ta piękna stolica Tatr jest niezmiennie atrakcyjna nie tylko przez otaczające je góry już pokryte pierwszym śniegiem ale przez swoją barwność, gwarę i tętniące radością Dolinki i Krupówki.
              Pierwszy etap to cmentarz na Pęksowym Brzyzku  zasypany kolorowymi liśćmi gdzie pod starymi skromnymi obramowaniami z kamieni spoczywają wielcy Polacy zasłużeni dla nauki, sztuki, literatury a także wielcy w swej skromności którzy pozostawili po sobie pamięć służby ludziom potrzebującym pomocy. To ludzie gór ,ratujący często tych pozbawionych respektu wobec ich wielkości i nieprzewidywalności.  Przeżywaliśmy w ciszy i szacunku majestat śmierci zawarty w jakże skromnych rzeźbach wystruganych w drewnie, kamieniu lub po prostu w naturalnych głazach.
              Droga do Doliny Strążyskiej to 40 minutowy spacer w towarzystwie szumiącego potoku, pośród zawieszonych na skałach kolorowych drzew, to droga przyjazna i łatwa do pokonania nawet dla nas mocno starszych i pokiereszowanych zdrowotnie. Zwieńczeniem tego trudu była herbata w stylowej chałupie paradnie nazywająca się „herbaciarnia”. Niektórzy z nas zaliczyli jeszcze wodospad Siklawa, niestety autor tego wpisu tam nie dotarł, stąd brak zdjęć.
              Powrót z Doliny był szybki, bowiem na Krupówkach w restauracji Chatka Puchatka czekał obiad. Smażone na poczekaniu wielkie kotlety z dodatkami i kwaśnica za jedyne 22 złote. Ci którzy w lokalu nieco wyżej zamówili sobie później piwo za 20 złotych, nie kryli oburzenia na różnice cenowe na tej samej ulicy.
              Niekoniecznie więc prawdziwą jest opinia, że na Krupówkach jest drogo. Trzeba tylko poszukać! Klucząc wśród wielobarwnych turystów na najpopularniejszej ulicy
Zakopanego ,zakupiwszy oscypki, zmęczeni , radośni i zadowoleni z udanego wyjazdu ,z okrzykami „chcemy kolejnej wycieczki” wróciliśmy szczęśliwie do domu.


Lucyna Jakubowska